Słyszeliście o stosowaniu w życiu zasady „zero waste”? Chodzi o to, aby produkować jak najmniej śmieci, a co za tym idzie nie marnować jedzenia, nie wyrzucać ubrań czy niepotrzebnych rzeczy. Nie używać jednorazówek (folii, butelek, ręcznika papierowego), używać ekologicznych detergentów, kupować ubrania w lumpeksach i generalnie odrzucić konsumpcjonizm. To następstwo minimalizmu i coraz większej świadomości, a także troski o naszą planetę, która tonie w odpadach. Sama nie jestem gotowa, aby totalnie w to wejść, tak samo jak nie wyobrażam sobie mieć w domu tylko kilku rzeczy, ale podoba mi się, że zmieniamy myślenie i zwracamy uwagę na to, aby lepiej żyć. Na pewno pokłonię się nad tematem i jak uda mi się coś fajnego wprowadzić w czyn, dam znać.
Pomyślałam, że przy okazji robienia zapasów na jesień pójdę w tę stronę i mam dziś dla Was efekt tego przedsięwzięcia. Zapewne jeszcze jakiś czas temu wyrzuciłabym liście i to nie na kompostownik, a tak udało mi się z kilku pęczków rzodkiewki zrobić i kiszone warzywa, które będą idealne do jesiennych kanapek, ale też zielone pesto, które zjem z makaronem. Wszystko zapakowane w słoiki z recyklingu 😉
Kiszonki to prócz mrożenia idealny sposób, aby zatrzymać letnie smaki na dłużej. Są przy okazji bardzo zdrowe – zawierają szereg witamin, żywe kultury bakterii i związki aktywne, zwiększają przyswajalność wapnia i żelaza, poprawiają trawienie, są niskokaloryczne oraz wzmacniają organizm jako naturalny probiotyk. W moim domu to babcia jest mistrzem i dostałam już od niej spore zaopatrzenie klasyków, a sama próbuję nieco mniej popularnych przepisów niż ten na ogórki.
KISZONE RZODKIEWKI
dwa litrowe słoiki
- 5 pęczków rzodkiewki
- łyżka soli
- woda
Odrywamy liście, wrzucamy rzodkiewki do słoików i zalewamy wodą z solą (rozpuszczamy ją najpierw w małej ilości gorącej wody i dopełniamy zimną) Pamiętajcie, że warzywa muszą być dokładnie przykryte, aby nie zaczęły się psuć. Przez pierwszy tydzień od czasu do czasu odkręcamy, aby wypuścić gaz. Jemy po ok.3-8 tygodniach. Woda z kiszenia idealne nada się na kolejną porcję i przyspieszy fermentację – zero waste 😉
Przepis z książki „Kiszonki i fermentacje” Aleksandra Barona
PESTO Z LIŚCI RZODKIEWKI
- liście z 5 pęczków rzodkiewki
- pół szklanki uprażonego na suchej patelni słonecznika
- 3 ząbki czosnku
- 5 łyżek oleju lnianego (bądź innego)
- sok z połowy cytryny
- sól, pieprz, opcjonalnie płatki drożdżowe
Blendujemy, przekładamy do słoika. Samo jest dość intensywne w smaku, ale połączone z makaronem czy kromką żytniego chleba i pomidorem świetnie się równoważy.
Może macie jakieś fajne sposoby na warzywno-owocowe smakołyki? Koniecznie podzielcie się pomysłami w komentarzach – nastał idealny moment na robienie zapasów i mam ochotę wycisnąć z tego okresu jak najwięcej.
P. S. Jak wiemy od pana A. Barona – kisić można wszystko! :))
Możesz spróbować kiełków, te rzodkiewkowe są bardzo intensywne, a jeszcze zdrowsze niż korzeń i jest szansa, że będą lepsze dla Twojego brzucha 🙂 Poza tym niektóre przyprawy czy zioła łagodzą dolegliwości – kminek, cząber, koper włoski, wprowadź do jadłospisu i na pewno zauważysz czy pomagają.