Jakiś czas temu otrzymałam książkę Dress Scandinavian Pernille Teisbaek, która niewątpliwie jest jedną z najbardziej wpływowych osób w świecie mody. Z reguły do takich pozycji podchodzę bardzo sceptycznie, bo obecnie wszyscy wydają książki, a niestety nie każda pozycja powinna ujrzeć światło dzienne i kształtować gust czytelników. Jednak styl duńskiej blogerki jest mi bardzo bliski i byłam bardzo ciekawa jak jej zdaniem wygląda styl skandynawski i jak można go wprowadzić w życie. Po lekturze miałam lekki niedosyt, bo okazało się, że moje upodobania są praktycznie takie same i momentami czułam się jakbym czytała własne słowa. Myślę, że dla osób, które nie mają problemu z doborem garderoby nie będzie odkrywcza, ale jeśli codziennie borykacie się z wyborem stroju, który będzie nieprzekombinowany, ale ciekawy i wygodny, to warto po nią sięgnąć – jest bardzo przystępnie napisana, świetnie wydana i okraszona mnóstwem zdjęć samej Pernille, która najlepiej ilustruje o co chodzi.
Najważniejsze „zasady”:
1.Pamiętaj: mniej = więcej, a prosty strój to nie nuda.
1.Buduj swój osobisty styl, bawiąc się wyróżniającymi się detalami.
2.Odważ się łączyć nieoczywiste wzory i materiały.
3.Zawsze przedkładaj jakość nad ilość.
4.Oswój androgyniczny look.
Cóż to oznacza? Może pokażę na własnym przykładzie, bo z reguły właśnie w ten sposób się ubieram i robię to już podświadomie.
Jak widzicie mój strój składa się z pozornie niepasujących do siebie elementów i gdybym podchodziła do stylu szablonowo, to na pewno bym się tak nie ubrała. Futerko założyłabym do eleganckiej sukienki, spodnie do koszuli, trampki do jeansów, a bluzy w ogóle bym nie kupiła, bo jest z działu męskiego. W ten sposób nie wykorzystywałabym w pełni potencjału moich ubrań i straciła szansę na stworzenie ciekawego wizerunku. Połączyłam różne faktury i style, ale wszystko oparte jest na trzech klasycznych kolorach dzięki czemu nie ma efektu przeładowania i przesady. Złote klipsy sprawiają, że całość sprawia wrażenie przemyślanej stylizacji i przełamują męsko-sportowy charakter. Do tego ulubiona torebka – porządne dodatki to inwestycja na lata i zdecydowanie lepiej mieć jedną ulubioną niż pięć takich sobie. Voila!
Oczywiście to tylko jedna z interpretacji, po lekturze będziecie miały więcej patentów na niepowtarzalne zestawy i zupełnie inaczej spojrzycie na zawartość szafy. Próbujcie, mieszajcie, cieszcie się tym. Ubrania mają dodawać pewności siebie i podkreślać osobowość, nie odwrotnie. Szczególnie teraz, gdy robi się coraz zimniej, skandynawska przytulność, warstwy i wygoda, znajdą zastosowanie i ułatwią życie.
Może to kwestia tego, że mieszkasz jednak w mniejszym mieście (to nie żaden hejt, po prostu mniejsza ilość mieszkańców – mniejsza ilość obserwacji), ja mieszkam w dużym, „studenckim” i turystycznym mieście – i widzę naprawdę sporo fajnie ubranych ludzi. Chociaż to tez może zależeć od tego, co uznamy za fajne i ciekawe. Albo to ja potrafię się zachwycić i przedstawicielami subkultur, i dziewczyna ubraną w stylu retro, kimś zupełnie alternatywnym – różnorodność jest fajna! Uwielbiam Twój styl, ale jednak nie chciałabym, żeby wszyscy na ulicy tak wyglądali. Czasem nawet na trochę kiczu jest miejsce.
Piszę, bo trochę nie lubię i nie zgadzam się z takim podejściem „kompleksu polskości”, że wszystko mamy gorsze i ściągamy od innych. Tyle już książek napisano o tych Francuzkach, a szczerze mówiąc, nie zauważyłam na ulicach Paryża ani innych francuskich miast jakiegoś zatrzęsienia tego stylu. Ot, byli ludzie fajnie ubrani, ale to tak jak w każdym dużym mieście.
Ale po książkę chętnie sięgnę, z ciekawości, mimo że nie jestem fanką tych wszystkich elementarzów stylu itp.
Pozdrawiam i dzięki za Twój pełen inspiracji blog, nawet jeśli nie ze wszystkim się zgadzam 😉
Taka ciekawostka, że natknęłam się niedawno na wzmiankę, że przed wojną Polska (obok chyba Danii, nie pamiętam) przodowała w Europie jeśli chodzi o wystrój wnętrz.
Jeszcze chciałam napisać, soie, że dzięki za inspiracje, serio. Zabłądziłam na Twojego bloga jakiś czas temu i powoli przekopuję się przez archiwum, dajesz mi naprawdę mnóstwo inspiracji (to nie słodzenie, zapewniam) i otwierasz oczy na niektóre nieoczywiste połączenia. Przez Ciebie kupiłam dziś szerokie spodnie, tak mi któryś zestaw zapadł w pamięć. Jeszcze nie jestem ich pewna, bo jednak całe życie praktycznie przechodziłam w rurkach (dopiero od roku zaczęłam nosić np. mom jeans albo cygaretki – nie wiem, czy to odpowiednia nazwa), i nie widzę prawie nikogo na ulicach w takim zestawie, ale podoba mi się.
Pozdrawiam
(ten drugi komentarz się „wstawił” w złe miejsce, można go skasować :D)
Bardzo się cieszę! Ze względu na styl życia nie mogę sobie pozwalać na wielkie ekstrawagancje, ale myślę, że to może i lepiej, bo większość społeczeństwa też nie ma gdzie się stroić, a tak można podpatrzeć coś na co dzień. Moje spodnie mają chyba z 10 lat, więc na pewno i Tobie zakup się przyda, bo pasuje na wiele okazji i nie wychodzi z mody.
Pozdrowienia, dobrego weekendu!
Jestem od jakiegoś czasu we Francji. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to brzydkie szczupłe kobiety ubrane nijak, na siłę. Styl francuski może w Paryżu, na pewno w gazetach i na blogach.
Polki są po prostu piękne, mają smak, starają się być stylowe i zachowując przy tym nonszalancję.