Siedzę i zastanawiam się jak zacząć, żeby było stosownie. Żeby nie wyjść na ignorantkę, która nie rozumie powagi sytuacji, ale też nie popaść w pesymizm, który nikomu nie pomoże. Jest dziwnie, to słowo chyba najbardziej odpowiada, temu jak się czuję. Niby spokojnie, ale czuć na plecach nieprzyjemny dreszcz. „Niby bezpiecznie, ale wcale nie jest dobrze” i to nie sen.
Chciałbym wszystkich zapewnić, że się ułoży i wierzę, że tak będzie, ale jak można powiedzieć coś takiego, komuś, kto stracił pracę i nie ma możliwości zdobycia środków na utrzymanie. Komuś, komu choroba zabrała najbliższych, komuś, kogo aż boli w środku z bezradności. Wszystkim tym, którzy są naszymi cichymi bohaterami
Jestem.
Obecna sytuacja jest przerażająca, a świat już nie jest normalny, tylko co najmniej dziwny. Zawsze byłam optymistką, ale w tej sytuacji nie umiem. Niby mi nic nie zagraża, ale martwię się o bliskich, którzy niedługo mogą stracić pracę i przygnębia mnie fakt, że tyle złego się teraz dzieje. Co kilka dni muszę sobie popłakać, żeby trochę mi ulżyło. Ciężkie czasy nastały, miejmy nadzieję, że miną jak najszybciej.
Dużo zdrówka <3
Pandemie nie są niczym nowym ani niezwykłym, Europę już nawiedzały takie kataklizmy, np Hiszpanka. Co kilkadziesiat, kilkaset lat takie rzeczy się dzieją. W PL w latach 60 XXw. mieliśmy czarną ospę we Wrocławiu.
Zachowajmy rozsądek, spokój i cierpliwość, a wyjdziemy z tego.