Mój styl / sukienka maxi
Wybrałam się wczoraj do kina. Nieczęsto to robię i zdecydowanie wolę seanse z perspektywy kanapy, a to doświadczenie przypomniało mi dlaczego. Małe miasto, produkcja skandynawska, 21.00 sobota. Wydawać by się mogło, że na taki film wybiorą się świadomi ludzie, a Ci co wolą inne rozrywki, nie będą mieli problemu z zagospodarowaniem czasu. Sala była jednak wypełniona po brzegi.
Film nazywa się Mężczyzna imieniem Ove i jest dla mnie jedynym z lepszych, które widziałam w ostatnim czasie – baaaardzo polecam! Sklasyfikowany jako dramat/komedia, no i widzowie chyba tego drugiego gatunku się spodziewali. Główny bohater to człowiek specyficzny, zachowujący się w sposób całkowicie nie przystający do norm społecznych, ale od pierwszej minuty było dla mnie jasne, że to wszystko ma jakąś przyczynę i niesie za sobą ogromny smutek. Moi współtowarzysze uznali jednak, że chęć popełnienia samobójstwa, to świetny temat do żartów, a nieporadność życiowa ciągle wielu cieszy. Zaraz po zgaszeniu świateł odpalili chipsy i browary, co już wprawiło mnie w lekką konsternację, ale okej, co kto lubi. Później było tylko gorzej.
Film absolutnie cudowny, poprowadzony w mądry sposób, niosący wiele życiowych prawd i przez większość czasu siedziałam ze ściśniętym gardłem. Na szczęście reżyser mądry człowiek, pozwalał ten wewnętrzny ból rozładować przez wplecenie żartu i ogarnąć się, aby się totalnie nie rozkleić. Wiele osób na żartach znało się aż nadto i nie miało oporów, aby po momentach naprawdę bardzo przygnębiających wybuchać gromkim śmiechem. Za każdym razem. Jak gdyby patrzyli na ekran zupełnie bez refleksji, koncentrując się tylko na tym, co pojawia się teraz, nie łącząc faktów, nie czując. Jeżeli dorosła osoba rozczula się na widok kotka, a totalnie nie rusza jej nieszczęście drugiego człowieka, to daje bardzo przygnębiający obraz naszego społeczeństwa. Brak inteligencji emocjonalnej, empatii, takiego naprawdę podstawowego wyczucia miejsca i sytuacji. Nie piszę tego z chęci wywyższenia się, ale szczerze bardzo mnie to przeraziło i wylało kubeł zimnej wody w obliczu obecnych wydarzeń. W dużym kinie sieciowym musiałabym się czuć jak kompletny ufoludek, dlatego pozostanę przy opcji, aby cięższe tematy rozgryzać w domu, a w miejscach publicznych oglądać Minionki. Niestety.
sukienka – mango / koszyk – dobrze / okulary – vintage
23/07/2017 @ 11:08
24/07/2017 @ 17:57
23/07/2017 @ 11:35
Oglądałaś „Magnolię”? Mnie polecił ją były chłopak, za pierwszym razem niezbyt zrozumiałam, oglądnęłam parę razy i za każdym razem wychwyciłam coś nowego – jest to dla mnie ważny film, chciałam się nim podzielić z obecnym TZ i cóż – doopa 😉 On nie wychwytuje portretów psychologicznych, emocji wszystko bierze dosłownie . Podobnie z „Czarnym łabędziem” który jest dla mnie majstersztykiem jeżeli chodzi o przedstawienie wpadania w obłęd, nie wychwytywał toksycznej relacji matka-córka innych wątków i trochę się śmiał, a mocno przemęczył- bo nie rozumiał- on na opisanym przez Ciebie filmie pewnie byłby tym rechoczącym. Taki konflikt- psychologia vs oczywistość- nie każdy ogarnia.
24/07/2017 @ 18:07
23/07/2017 @ 18:03
Look świetny! kocham ten koszyczek 🙂
24/07/2017 @ 18:12
23/07/2017 @ 21:34
24/07/2017 @ 17:43
26/07/2017 @ 09:51
27/07/2017 @ 07:45