Czy też tak macie, że jak niekoniecznie jest hajs na zakupy, to wszystko piękne, a jak już gotówka pojawi się w dłoni, to w sumie nie wiadomo na co wydać? Ja zawsze!
Jednak prezent urodzinowy sprawić sobie trzeba – dostałam jasny przykaz, wydaj na siebie, nie na dzieci, to poszperałam i znalazłam kilka ładnych rzeczy, które mogłyby pasować do mojej garderoby. Kolory kupuję tylko okazyjnie, bo wiem, że będą tylko dodatkiem do codziennej monochromatycznej palety, więc klasycznie z kropelką złota.
Mokasyny Högl – bardzo podobne do butów Bally, które podobają mi się od dawna, ale cena jest dla mnie za wysoka nawet jak za produkt luksusowy. Te wyglądają na porządne, wzór jest uniwersalny i ponadczasowy, więc poważnie je rozważam.
Biała koszula – zawsze i wszędzie. Ta jest ze starej kolekcji H&M, zamówiłam ją na allegro. Podoba mi się jeszcze ta z Mango.
Zegarek – delikatny, w starym stylu na złotej bransolecie. Aktualnie nie noszę czasomierza, ale myślę, że dla takiej błyskotki byłabym skłonna się przyzwyczaić.
Baleriny Balagan – kupiłam na próbę tańszy model w tym fasonie i je uwielbiam, więc chyba kolej na Operę. Na początku myślałam o czarnych, ale nie mam jasnych butów w tym stylu, więc beżowe byłyby lepszym wyborem.
No i co tu teraz kupić?
ot, i zagwozdka … szkoda że w życiu nie można mieć wszystkiego;]
A ten drugi argument (ekoskóra a środowisko) zawsze podaje mój ojciec i to też jest prawda … on przygodę z wegetarianizmem zaczął w latach 90tych, ale nie ma takich dylematów jak ja (obuwie tylko skórzane!) a ja się łamię od lat … no cóż, trudne sprawy!
🙂
P.S piękny zegarek, dzięki Tobie mi się przypominało, że mam gdzieś podobny do tego z postu 🙂
Zegarek jest cudny, trochę retro, ale klasyczny do wszystkiego, więc mam nadzieję, że znalazłaś. Ja na swój czekam.
Na podobne baleriny (nawet baardzo podobne) czaję się na Zalando są piękne 🙂
Tymczasem ja mam tak, że prawie każdy ciuch kupuję z myślą, że to ten, w którym spędzę resztę życia, a wychodzi, wiadomo, różnie. Ale muszę przyznać, że mam raczej dobry bilans, bo nie kupuję dużo:)
Co do metody na rozpoznanie „tego ciucha” to zazwyczaj nie kupuję danej rzeczy od razu i jeśli chodzi za mną dłuższy czas – wracam po niego, a jeśli szybko zapominam (90% przypadków :P) to znaczy, że to nie było „to” :).