Odkąd zmieniłam nawyki żywieniowe, to kiedy tylko rozmowa schodzi na ten temat, to z reguły reakcją jest:
- ja bym tak nie potrafił/a
- szok, że Kamil zgodził się na obiady bez schabowego
- chwila na zastanowienie – to co ty właściwie jesz
Trawę! Oczywiście żartuję, bo szczerze przyznam, że nie mam zupełnie problemu z przygotowaniem posiłków, a są nawet bardziej zróżnicowane i wartościowe, niż wtedy gdy z lenistwa sięgałam po pierś w kurczaka. Należało tylko wyjść poza utarty schemat i nauczyć się inaczej gotować. Mamy dużo szczęścia, bo internet daje niezliczone możliwości i jest pełen inspiracji, więc nawet nie trzeba zbyt wiele trudu, aby skomponować sobie smaczne menu. Przez te kilka miesięcy stałam się odważniejsza i częściej pozwalam sobie na improwizację, ale na samym początku dobry przepis był na miarę złota. Pomyślałam, że zbiorę dziś ulubione – dla mnie na kryzysowe dni i dla Was na zachętę, jeśli jeszcze uważacie, że obiad bez mięsa to nie obiad.
- Wegeburgery z kaszy jaglanej – robię większą porcję i pierwszego dnia zjadamy je w towarzystwie warzyw/surówki, a kolejnego z bułką – pychota. Czasem marchewkę zastępuję buraczkami ze słoika od babci, też są świetne.
- Klopsiki z suszonymi pomidorami – chrupiące kulki o doskonałym smaku umami. Solo, do zupy, do sosu i makaronu.
- Leczo – miska ciepłych warzyw to zawsze dobry pomysł. Zawartość można dostosowywać do pory roku i lodówkowych zapasów.
- Zupa miso – mogłabym jeść codziennie. To taki bardziej słony rosół i osobiście wolę go od klasyka. Kiedyś bawiłam się w gotowanie bulionów itd., teraz po prostu zagotowuję wodę, dodaję do niej trochę nori, pastę miso i odrobinę chilli. Z dodatkami można kombinować wg upodobań – makaron, podgotowane warzywa, smażone tofu, kiełki, grzyby, ew. jajko.
- Zupa z soczewicy – trochę zupa, trochę gulasz. W każdym razie bardzo dobra dzięki aromatycznej mieszance curry. W mojej wersji w środku lądują jeszcze ziemniaki.
- Seleryba – jeśli wcześniej pomyślałam o gotowanym selerze, to robiło mi się niedobrze – odkąd spróbowałam w takiej wersji zmieniłam zdanie. Z kapustą kiszoną najlepiej.
- Pieczone tofu – samo w sobie bez smaku, dobrze przyprawione jest nie do poznania. Najczęściej używam go do sosu – podsmażam cebulę, dorzucam pieczarki, krojone pomidory i garść natki pietruszki, podaję z makaronem.
- Pieczone warzywa – korzystamy z sezonowych dobroci, a mamy doskonały moment – dynia, bakłażan czy kalafior smakują wyśmienicie po tej formie obróbki.
- Gulasz z kotletów sojowych – robię podobnie, tylko do środka dodaję jeszcze ogórki kiszone. Podany z plackiem ziemniaczanym zadowoli każdego mięsożerce. A jak placki to tylko według tego przepisu.
- Curry – najlepiej z kalafiorem, ale można użyć nawet poczciwego ziemniaka i dodać soczewicę lub ciecierzycę, tak jak w przepisie na leczo. Dziś jedliśmy – jako dowód załączam zdjęcie 😉
A co było u Was na obiad? 🙂 Byłoby super, jeśli w komentarzach podacie jakieś fajne przepisy, bo jak w każdej diecie łatwo wpaść w rutynę, więc nowe inspiracje wszystkim się przydadzą.
Jestem vege od roku i nadal mi się nie znudzili 🙂 Oczywiście stron jest strasznie dużo, ale tutaj najszybsze i najprostsze: na małą ilość czasu i najprostsze składniki 🙂
http://whiteplate.com/2015/11/pulpety-z-fasoli-w-kremowym-warzywnym-sosie/
Ale nie zrobię ich drugi raz, bo dużo roboty, a bez efektu wow :/
Ja ogólnie ostatnio idę w zupy. Robię duży gar na dwa dni, rozgrzewa jesienią, łatwo to odgrzać, gdy Junior zostaje z dziadkiem i gdy my wracamy po południu z pracy. A w weekend bardziej szaleję:)
Ale nie jesteśmy wege. Tak średnio dwa razy w tygodniu jemy mięso, a szczególnie ryby. Ograniczam to mięso, bo nie lubię i przede wszystkim dla zdrowia. A mój partner nigdy nie miał problemów, żeby się przystosować:) Myślę, że jeśli robimy smaczne, pożywne i zdrowe rzeczy, to nikt nie będzie narzekał na brak mięsa:)
Pozdrawiam!
Ja do leczo często dodaje ciecierzycę (ewentualnie soczewice).
A z prostych dan które zawsze wychodzą i można je zrobić na wiele sposobow to uwielbiam zupę-krem z marchewki. Wersja podstawowa: podsmażam cebule i trochę czosnku, dorzucam dużo marchewki i trochę ziemniaków. Zalewam woda żeby przykryło warzywa. Jak wszystko zmięknie to blenduje, doprawiam solą i pieprzem.
Ulubione wariacje:
1) podsmażam razem z porządna ilością imbiru a zaraz przed blendowaniem dodaje 1-2 obrane pomarańcze i trochę startej skórki.
2) po zblendowaniu dodaje liście szpinaku które chwile gotuje aż zmiekna. Podaje zazwyczaj z jakimiś pestkami, czarny sezam jest najlepszy. Wychodzi ładne połączenie kolorów 🙂
3) doprawiam wędzona papryka, i chili, po zblendowaniu dorzucam ciecierzycę (już ugotowana). Ta wersja jest bardzo sycąca.
4) można kombinować do woli :)))
A obiadowy top 10 mega! Na pewno skorzystam – wielu adresów nie znałam. Love!
Lubię też pasztety od jadłonomii, te 2 mam sprawdzone:
http://www.jadlonomia.com/przepisy/swiateczny-pasztet/
http://www.jadlonomia.com/przepisy/pasztet-soczewicowy-ze-sliwka/
Robiłam już każdy kilka razy i zawsze wychodziły ok, zwarte w konsystencji, spokojnie można kroić.
http://www.jadlonomia.com/przepisy/fasolka-po-bretonsku/ Dobrze wychodzi również z czerwoną fasolą albo ciecierzycą
http://www.jadlonomia.com/przepisy/chili-sin-carne/
http://www.jadlonomia.com/przepisy/harira/
Widać że najczęściej korzystam z jadłonomii 😉 Wiadomo, że stopień doprawienia już trzeba modyfikować pod siebie, ja chyba zwykle doprawiam mocniej ale poza tym myślę, że przepisy bardzo dobre.
http://ervegan.com/2014/12/wedzona-pasta-bezrybna/ też ciekawe jeśli lubisz rybny posmak 🙂 Chociaż to już nie obiadowe, zapędziłam się;)
Od siebie mogę dodać wege pad thai przetestowany wiele razy gdy nie chce mi sie stać w kuchni pół dnia a zjeść coś super
http://www.wegujemy.pl/2016/02/weganski-pad-thai-z-tofu.html?m=1
Uwielbiam warzywa i staram się, żeby to ich było przy obiedzie najwięcej. Na szybkie obiady polecam zupy-krem. W „lodówce” tylko cebula, dwa ziemniaki i marchewka/kalafior/właściwie to dowolne warzywo? Żaden problem. Przetestowałam krem z marchwi, z pomidorów, z pora, z brokuła, z dyni, z kalafiora, z selera, z pietruszki, z kukurydzy, z cukinii. Najważniejsze jest odpowiednie doprawienie, u mnie przeważnie króluje pieprz i imbir, a do dyni i marchewki uwielbiam też dodawać pomarańczę i mleko kokosowe. Do tego grzanki z chleba/bułek/dowolnego pieczywa (na plus – może być nawet czerstwe, przynajmniej się nie zmarnuje i nie pójdzie do kosza 😉 ) natartego czosnkiem, uprażone na patelni pestki z dyni/słonecznika do podania zupy i gotowe 🙂 Same ziemniaki dają wiele możliwości, bo przecież można je zrobić pieczone, faszerowane warzywami, w postaci frytek, placków, pyzów itd. Lubię też makaron z sosem pomidorowym (po neapolitańsku bez mięsa), makaron z cukinią, ze szpinakiem, na super szybko to z pesto z rukoli/bazylii… Ryż też jest spoko, ja osobiście wolę brązowy niż biały, ale warzywa, trochę sosu sojowego, do tego mnóstwo curry i obiad na dwa dni w 40 minut gotowy.
Mimo tego, że jem mięso i nabiał (żółty ser uwielbiam niestety, jogurty wybieram przede wszystkim polskie i z dobrym składem, a jajka tylko od kur z podwórka mojej babci) nie rozumiem skąd bierze się jęczenie, że bez mięsa nie da się jeść smacznie/syto albo że przygotowywanie potraw wege trwa wieki. Gdyby nie moje (i mojego małżonka) problemy zdrowotne na pewno przeszlibyśmy przynajmniej na wegetarianizm. Nie wiem czy ta niechęć do warzyw i miłość do mięsa wynika z tradycji, z przyzwyczajeń czy z lenistwa. Może trochę z tej nakręcanej mody na fit, gluten free, lactose free, sugar free za wszelką cenę i bez zastanowienia. Znam dwie dziewczyny uczulone na gluten i nikomu nie życzę takiego życia, ale nie każdy musi od razu być na diecie bezglutenowej. Może też ja sama inaczej podchodzę do tego, bo w moim domu rodzinnym nigdy nie było tak, że mięso stanowiło podstawę jadłospisu. Rodzice uwielbiają wszelkiego rodzaju sałatki i surówki, rzadko jedzą mięso do obiadu, wędliny też niespecjalnie i już prędzej pójdą w stronę nabiału. Nigdy nie byłam zmuszana do jedzenia. I nigdy nie było w moim domu brylującego w dzieciństwie moich znajomych znienawidzonego „kotlecika zjedz, ziemniaczki zostaw” 😀
jak zwykle napisałam esej 😐
Jakby Cię dopadł kryzys czkoladowy, to polecam fantastyczny (i bardzo szybki przepis) http://puszka.pl/przepis/6678-ciasto_czekoladowe_z_czekolada.html