Nie wiem czy pamiętacie, ale w ubiegłym roku moim gwiazdkowym prezentem były własnoręcznie wykonane zestawy kosmetyków. Ciągle uważam, że to całkiem fajny pomysł, a że czasu do świąt jeszcze sporo, to może rozwiążę Wasze dylematy i któraś z Was pokusi się o domową produkcję dobroci.
Przepisy, które już się ukazały:
Zapominałam podzielić się z Wami recepturą na balsam do ust, ale nadrabiam i będzie komplet. Ten mały słoiczek jest naprawdę prosty w wykonaniu, a w sezonie zimowym przyda się i Wam i Waszym bliskim, więc zachęcam do wypróbowania. Tym bardziej, że sprawdzi się nie tylko na spierzchnięte wargi (w sytuacjach awaryjnych dodajcie do niego odrobinę cukru i zróbcie peeling), ale super nawilża też skórę pod oczami czy skórki wokół paznokci.
POTRZEBUJEMY:
- łyżka wosku pszczelego
- łyżka masła shea
- łyżka masła kakaowego
- łyżka oleju kokosowego
- łyżka oleju migdałowego lub innego ulubionego (na święta idealnie pasuje śliwkowy)
- 10 kropli witaminy E
- kilka kropli olejku eterycznego – u mnie pomarańcza i odrobina eukaliptusa
Do szklanego naczynia wrzucamy wosk, masło i olej kokosowy. Wstawiamy do garnka z gotującą wodą i dokładnie rozpuszczamy. Po przestudzeniu dodajemy drugi olej, witaminę i olejek eteryczny. Przelewamy do pojemników i czekamy aż stężeje. Finalnie konsystencja powinna być zbita, pod wpływem ciepła topnieje.
Z podanych składników wyszło mi 5 opakowań po 30ml. Jeśli nie potrzebujecie aż tylu zmniejszcie miary do łyżeczki. Swój balsam niedawno wykończyłam, generalnie naturalne kosmetyki powinno się zużywać w przeciągu ok. 6 mcy, ale mi przez rok się nie popsuł i do końca świetnie działał.
Jeśli nie macie ochoty na mieszanie, a usta wołają o pomoc, to od niedawna mamy w sklepie pomadki od Wytwórni Mydła – też bardzo fajne, a i forma dla wielu będzie bardziej praktyczna.