Temat polskiej mody chodził mi po głowie już od czasu wpisu o stylu skandynawskim (klik). Pisałyście, że przecież nie jest tak źle, że Polki wcale nie ubierają się gorzej niż przedstawicielki innych nacji. Generalnie jednak nikt nie mógł opisać polskiego stylu i wydobyć z niego esencji. Głośna okładka Vogue tę myśl odświeżyła, więc postanowiłam ponownie trochę pogrzebać i znaleźć w przeszłości takie elementy, które mogły by mnie teraz inspirować. Na pewno nie są to laski wygięte przy samochodzie, nie jest to bylejakość (naturalność ≠ niechlujność), ani tania sensacja.
Generalnie jest mocny trend na postsowiecką modę, która na początku wprowadziła trochę powietrza na eleganckie salony, ale przeginanie w żadną stronę nie jest okej i gdy lumpiarskie ciuchy zaczęto sprzedawać za grube bańki przestało mi się to podobać. Uważam, że to chwilowa moda i promowanie zestawów po wujku Staśku, który wykończył się pod monopolem nigdy nie będzie high fashion i nie ma się czym jarać. Nie wiem jak jest w Warszawie, ale ja wychodząc na ulicę bywam przerażona biedą i wszechobecną tandetą. Absolutnie nie chodzi mi o epatowanie markami itd., ale outfit Żanety, której rodzice nie przekazali jak wyglądać z klasą, nie jest czymś, co warto promować jako godne naśladowania. A z klasą można wyglądać nawet w dresie i nie potrzeba do tego żorżetowej sukienki. Dlatego nie chcę tego oglądać na wybiegach ani modowych magazynach, tak samo jak nie chcę oglądać bezwartościowych osób jako idoli. Smutno mi, bo zachłannością doprowadziliśmy do gigantycznych niesprawiedliwości, a najbogatsi jeszcze chcą na tym zarobić. Ludzka cecha – patrzeć i komentować, gdy coś nas obrzydza.
Wracając jednak do tematu, bo nie uważam, żeby kwintesencją polskości była szarobura wulgarność, poszperałam i choć nadal nie mogę wyodrębnić pierwiastków naszego stylu, to znalazłam za to kilka punktów, które mogłyby wrócić do ogólnego obiegu:
- ubrania były dobrej jakości, było ich mało i siłą rzeczy należało dbać o posiadane rzeczy. Nie tak jak teraz, że siadasz sobie w fotelu i wypełniasz koszyk szajsem. Trzeba było wystać, uszyć, przerobić. Jak się zniszczyło, naprawić. Nie twierdzę, że noszono same kaszmiry, ale mam poliestrowe koszule od babci. Nie rozchodzą się na szwach i wyglądają dobrze mimo upływu lat.
dziennikwschodni.pl
- widziałyście na starych fotografiach roznegliżowane kobiety? Świecenie golizną nigdy nie będzie w dobrym tonie, ale teraz nie robi na nikim większego wrażenia. Dosłowność z reguły nie jest zaletą i nie wyobrażam sobie, żeby w latach 60tych było przyzwolenie na mocny makijaż połączony z wypiętą dupą w obcisłej mini. Nawet jak zakładano krótką spódnicę, to reszta była stonowana i w stylizacjach zachowana była harmonia.
- strojem podkreślano osobowość, nie odwrotnie. Teraz każdy niby taki oryginalny i unikatowy, a nawet przeglądając instagram użytkowników można podzielić na kilka grup, a przy dłuższej obserwacji można wyodrębnić zmiany stylu w zależności od tego co się klika. Klon klona klonem pogania i choć oczywiście nie da się tego uniknąć, to bycie chorągiewką w rękach tendencji, to fala przed którą powinniśmy uciekać.
wyborcza.pl
- schludność, to samo się nasuwa przeglądając stare fotografię. Dbałość o detale, staranność w dobieraniu stroju. Choć czasem było za bardzo, może trochę przaśne i pretensjonalnie, to nie można nikomu zarzucić, że się nie starał. Buty były wypastowane, ubrania odprasowane, w szlufkach pasek, fryzura na lakier. Chociaż nie jestem fanką „strojenia się”, to czasem mogłoby nam się bardziej chcieć.
fototeka.fn.org.pl / warszawa.gazeta.pl
Jestem ciekawa czym uzupełnicie moją listę, ale czy nie wolałybyście, żeby nostalgia szła w tym kierunku zamiast białych kozaczków i wyświechtanych symboli?
fot. PAP
EDIT: Serdecznie przepraszam wszystkich Stanisławów i Żanety – imiona zostały użyte jako metafora w kontekście bazarowego stylu i absolutnie nie miały na celu obrażenia osób o tym imieniu. Przykro mi, że nie wszyscy to zrozumieli.
Ten tekst mógłby spokojnie ukazać się w porządnej gazecie modowej – paradoksalnie, np. w Vogue.
I to bez większych interwencji korektorskich.
Wiem co mówię!
Jak czasem patrzę na ogromne kariery blogerskie, rozwijające się zupełnie nieproporcjonalnie do oferowanej osobowości i talentu to naprawdę wątpię w świat. To samo uczucie zwątpienia przychodzi gdy przeglądam Twojego bloga – powinnaś już dawno przejść do blogowej topki.
Ściski z Warszawy (w której też nie aprobujemy mody na biedę).
Imiona rodziców też podać?
Tata mial tez 2 bluzy Hofland. Chodził w nich od kiedy pamietam. Ja je wykończyłam . Bluz w lepszym gatunku nigdy nie znalazłam…!
Tak samo z rzeczami mamy. Takich koszulek bawełnianych dziś nie ma.. A w spódnicach mojej mamy biegało pół naszej miejscowości.
To co wynioslam z domu z tamtych czasów (mam 37 lat), to umiejetność szycia na maszynie. Bardzo sobie to cenie. Rodzice umieli szyć. Prawie wszystko się przeszywało – personalizowalo , widziało potencjał rzeczy i ceniło..
A co spowodowało, że dopiero teraz się odzywam? Jestem zbulwersowana komentarzami osób pod pseudonimami „Wiedza” i „k.o.”. O co Wam właściwie chodzi? Wasze komentarze nie mają żadnej wartości merytorycznej. Od razu widać, że jedynym Waszym celem jest podbudowanie własnego ego cudzym kosztem. To typowy polski anonimowy hejt, któremu stanowczo mówię NIE! Każdy, kto czyta bloga Magdy jest jej gościem. Ona odsłania przed nami swoje poglądy i przemyślenia. Skoro jesteś tutaj gościem to się zachowuj. Nie musisz się z nią zgadzać, może Ci się nie podobać, co napisała, ale w takim wypadku zatrzymaj to dla siebie i opuść to miejsce. Nie wypada krytykować gospodarza przy innych gościach, tym bardziej, gdy ta krytyka jest wyssana z palca. I co to za pytania o wykształcenie? Ja się pytam co za buraki z Was?
Nie ma to jak okopać się w swojej racji i obrazić, bo się komuś „artykuł” nie spodobał, zamiast się porządnie przygotować do opisywania tematu – kropka. Nikt Ciebie nie obraża, nie rzuca inwektywami, raczej wskazuje na braki, powinnas wyciaganc z tego lekcje, ale teraz mamy pokolenie, ktore chce byc oklaskiwane i głaskane po głowach… a później czytamy takie „merytoryczne” kulfony…bo przecież zwrócenie uwagi to zamach na integralność…
Ale rozumiem też, co Wiedza chciała zasugerować. Gdyby tekst był poparty źródłami historycznymi, odwoływał się do wypowiedzi autorytetów – znawców mody czy historii – lub przedstawiono by ciekawy, mało znany fakt z tamtego okresu, to tekst dużo by zyskał pod względem merytorycznym. Byłby to bardziej publicystyczny tekst, teraz przypomina nieco kartkę wyrwaną z pamiętnika.
Wiedza nie powiedziała tego w żaden obraźliwy sposób, Soie zareagowałaś zbyt emocjonalnie. Może warto spojrzeć na tę opinię z dystansu?:)
*Wiedza, jest pełno innych miejsc, w których znajdziesz teksty odpowiadające Twoim potrzebom. Chyba nie ma co się kłócić na blogu modowym:)))
Moda – czy podoba się, czy nie – jako dziedzina sztuki ma zawsze jakiś kontekst. Wołga na okładce, smog i Pałac Kultury bulwersują tylko jeżeli przyjmujesz ich pierwsze, dosłowne znaczenie. Nie musisz wielbić okładki ani fotografa (sama nie przepadam), ani ubranych na czarno modelek, ale jako ktoś, kto podsuwa trendy, trzyma rękę na pulsie, mogłabyś znać podstawowe odwołania – pierwsza okładka Vogue’a w danym kraju zazwyczaj próbuje oddać klimat tego kraju, BAWIĄC SIĘ STEREOTYPAMI Z KTÓRYCH, JEST ZNANY. Vogue francuski, włoski i rosyjski, który podobno oglądasz, w tym przodują. O pierwszych okładkach Anny Wintour, Franki Sozzani i Carine Roitfeld czy słynnym zdjęciu z Wołgą dla „Przyjaźni” nie ma co pisać, od wtorku już chyba każdy o tym przeczytał. O żarcie słownym, może lekko suchym (wołga w Vogue’u) czy odniesieniu do Mody Polskiej (tak, tej samej, o której wspominasz) też.
I wiesz, nie jest tak, że do tej pory mieliśmy niesamowity place branding, szacunek i zachwyt świata i od tej okładki nagle jesteśmy międzynarodowym zadupiem Żanety, monopolem Staśka czy jak to chcesz nazywać (Vetements i Gosha Rubchinsky też nie mają takiej mocy, wizerunek buduje się latami). Teller nie wpadł do peryferyjnego kraiku, o którym nic nie wiedział, nie powiedział „zrobiłbym wam tę okładkę z Wałęsą i papieżem, trudno, niech będzie Rubik i PKiN”. Ludzie mody są jacy są, oczywiście że marketing aka sprzedaż jest królem, ale trzeba im oddać, że sprawnie poruszają się w świecie metafor, odniesień, bawią się znaczeniami.
I jeszcze raz – nie musisz się tym zachwycać, nie musisz tego kupować. Krytykuj, marudź, obsmarowuj. Ale do cholery jasnej, blogerko pisząca o modzie i stylu, wiedz, o czym piszesz. W dobie powszechnego dostępu do internetu każdy jest specjalistą od wszystkiego – szczepionek, polityki, dyplomacji i mody. I słusznie się z tego śmiejemy, tylko może najpierw spójrzmy w lustro, poczytajmy na przykład Harel czy Joannę Bojańczyk, zamiast wszystko przyjmować tak osobiście i z zasady na to, co nie jest komplementem, naklejać etykietkę „hejt”.
Harel i Joanne Bojańczyk znam. W dalszym ciągu tylko nie wiem, w którym miejscu „nie wiem o czym piszę”, bo wiem i nawet poczytałam trochę przed publikacją wpisu. Tylko to jest subiektywna notatka, o tym, co mogłoby nas zainspirować w sposobie ubierania się przed laty i szkoda, że na tym się nie skupiłaś, tylko uczepiłaś wzmianki o okładce.
Ja zaglądam tu z wielką przyjemnością, garściami czerpię inspiracje, chętnie czytam opinie autorki, bo zwyczajnie trafia w mój gust i coś istotnego wnosi w moje życie.
Wkurzyła mnie ta „znawczyni” Wiedza… Ale rozgrzeszam ją, wybaczam jej i współczuję – to wszystko przez ogromne kompleksy i kompletny brak pomysłu na siebie…
A Ty rób swoje!
Dla mnie jesteś The best!
Cóż jeśli chodzi o charakterystyczne cechy naszego stylu to ja ich nie widzę ubieramy się raczej poprawnie, nie mniej jednak na ulicach Warszawy widać pełno świetnie wyglądających dziewczyn i (Co uwielbiam) starszych Pań – w typie zadbanych intelektualistek, naturalnych i z wyczuciem.Mysle ze ogólnie kobiety w Polsce dają radę i mają dużo wdzięku I to jest chyba klucz do stylu.Co do Staśkow i Żanet to cóż na całym świecie są i u nas jak najbardziej też o to nie zależnie od stanu portfela.To co czasem w Anglii można zobaczyć to jest aż pochodzące pod karykaturę człowieka np.jesli chodzi o makijaż, tu jednak tak nie przesadzamy. Śmie twierdzić ze jesteśmy dość naturalne;)
Mnie akurat pozytywnie zaskoczyła okładka bo spodziewałam się wystudiowanego glamu i gonitwą za zachodem,plus za odwagę.
Ps.świetny blog: )
Mnie pod tym kątem też pozytywnie, bo absolutnie nie jestem za dużym retuszem itd., ale jestem rozczarowana graniem tanią sensacją. A już w środku Rubik na ziemniakach i ubłoconych butach, rety. Rozumiem, że moda oddaje też w jakiś sposób kondycje społeczeństwa czy nastroje polityczne, ale przedstawianie Polek w ten sposób mi się nie podoba. Tym bardziej, że to też jest wpisywanie się w trend, o którym pisałam – robienie mody z biedy. Czekam na kolejne wydanie.
Jasne, że to nie tylko po pieniądze chodzi, po prostu nikt nas nie nauczył i ja jako osoba wychowana w latach 90tych też dobrym gustem nie grzeszyłam. Chociaż może teraz wstydliwe zdjęcia okazałyby się hitem 😉
Bardzo dziękuję 🙂
Usciski:)
Dobrego dnia! 🙂
Odnośnie Żanet i Stanisławów to wychodzi straszny klasizm z ciebie. O modzie na postsowieckie barachło genialny wpis zrobil Michał Zaczyński pt. Stara bieda i jakoś nikogo nie wyszydzał. Najsmutniejsze jest to, że zamiast napisać przepraszam brniesz w to komentarzem, że nie miałaś zamiaru nikogo obrażać jednocześnie konotując imiona Stanisław z alkoholizmem, a Żanety z badziewiem. Bardzo Ci kibicuję i jeżeli chcesz pisać dłuższe teksty to jednak to naprawdę przeczytanie paru książek tylko pomoże. To, że czytelniczki Cie nie zrozumiały to raczej nie ich wina, a braku sprecyzowania swoich myśli i złego ich ujęcia.